Słońce powoli
kierowało się ku zachodowi. Ostatnie letnie promienie przyjemnie pieściły moją
twarz. Miło było spędzać czas z ludźmi, którzy byli najbliżsi memu sercu. Vee,
która dumnie kroczyła obok mnie ponownie przeczesała długimi, bladymi palcami
swoją rudą grzywkę. Kilka uroczych piegów, które przepięknie mieniły się w
świetle dodawały jej dziecięcego uroku. Natomiast niebieskie oczy z radością
przyglądały mi się. White jest moją najlepszą przyjaciółką. Poznałyśmy się
jeszcze za czasów przedszkola i właśnie wtedy razem stwierdziłyśmy, że
podbijemy świat.
-
Naprawdę nie wiem co już mam z nim zrobić. Wiesz – zaczęła rudowłosa- czasami
myślę, że chciałabym już to wszystko zakończyć. Boli mnie to jaki jest, ale
potem uświadamiam sobie jak wiele dla mnie znaczy.
Cicho
jęknęłam. Nigdy nie wiedziałam co radzić jej w sprawach związkowych. Ona i
Jared byli ze sobą od trzech lat. Przechodzili wzloty i upadki, ale zawsze na
końcu było ich godzenie się i radość Vee, a tego tylko dla niej pragnęłam.
-Naprawdę
ciężko mi ci cokolwiek radzić. Jedyny stały związek, pff… co ja mówię! Jedyny
związek jaki miałam, a właściwie mam to z moim psem – uśmiechnęłam się
niemrawo.
-Cassie,
przyjdzie dzień kiedy spotkasz tego jedynego!
-Nie chcę
by ten pierwszy był jedynym. To tak słabo – westchnęłam – poza tym tak myślę,
że ja po prostu się do tego nie nadaję. Każda komórka mojego ciała zapewnia
mnie, że związki nie są dla mnie. – dodałam z przekąsem.
-Moim
zdaniem po prostu się boisz. Miłość jest piękna!
-Taa –
powiedziałam z sarkazmem - miłość boli.
-Powiedziała
tak która nigdy nie kochała! – odgryzła się Vee.
-Tee –
szturchnęłam ją – może ja powinnam związać się z kimś, no z kimś kto ma
dziewczynę. Taak. Nie czułabym się uwięziona w klatce. Byłabym wciąż wolna!
Czy
uważałam tak naprawdę? Nie wiem. Z jeden strony chciałabym poczuć ciepło
drugiej osoby. Być poniekąd od niej zależna. Chciałabym mieć kogoś na kim
mogłabym zawsze polegać. Po prostu kochać i być kochaną. Jedyny problem leżał w
tym, że strasznie się boję. To nie tak, że przerażają mnie mężczyźni. Nie. To
jest tak, że oni są genialnymi przyjaciółmi, znajomymi, ale kiedy padają słowa,
które do czegoś zobowiązują to ja się po prostu boję. Gdzieś w mojej głowie
włącza się wielki neon z napisem „UCIEKAJ!”. No i cóż, uciekam zostawiając
skołowanego chłopaka gdzieś na środku rynku.
-Heeeej,
ziemia do Cassie! Słyszysz mnie!? – dłoń Vee przeleciała mi gdzieś przed
oczyma. Dziewczyna jak szalona wymachiwała nią, starając się przywołać mnie z
powrotem na ziemie.
-Masz
rację – przyznałam, spoglądając na nią – chciałabym się zakochać.
Witam serdecznie wszystkich. Próbuję na nowo pisać bloga. Nowa tematyka, nowe postacie no i w sumie wszystko nowe. Pierwszy raz zabieram się za pisanie o One direction. Mam nadzieję, że od razu nie skrytykujecie mnie. Bądźcie wyrozumiali.
Pozdrawiam, do napisania.
Pozdrawiam, do napisania.
Na http://place-of-art.blogspot.com/ pojawiło się Twoje zamówienie. Serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuń