sobota, 28 marca 2015

Rozdział piąty

Wiem, że dawno mnie nie było i szczerze za to przepraszam. Jakoś nie miałam weny, żeby cokolwiek napisać. Zwłaszcza w tematyce One Direction. Jak długo teraz pociągnę? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że bardzo chcę skończyć to opowiadanie i byłoby miło, gdybyście trzymali za mnie kciuki. Teraz jedyne co mogę zrobić to zostawić was z rozdziałem piątym, mając nadzieję, że będziecie pozytywniej nastawione do niego niż ja. Miłej zabawy i do następnego napisania.

[inspiracja]



Jasne włosy okalały jej bladą twarz, rękoma tuliła kolona, a niebieskie oczy nieobecnym wzrokiem wpatrywały się w duży ekran telewizora. Myślami wciąż błądziły wokół chłopaka, który zmienił jej życie. Nie mogła powiedzieć, że zrujnował, bo tego jeszcze nie wiedziała. Powoli przyzwyczajała się do tej dziwnej sytuacji, do tego że będzie matką. Oczywiście, wciąż twierdziła, że kompletnie się do tego nie nadaje, ale teraz przynajmniej już nie wypierała w umyśle tego faktu. Była w ciąży i będzie matką… matką dziecka Zayn’a Malika. Jednak wciąż nie zmieniało się to, że coraz częściej myślała o przeprowadzce. Okropnie było okłamywać rodziców, nie mówiąc im o ciąży. Dodatkowo Malik nie pomagał jej w poradzeniu sobie z problemami, wciąż ze sobą nie rozmawiali, mijali się, a gdy jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności trafili na siebie to po prostu wymieniali się kilkoma, grzecznościowymi sformułowaniami. Niewątpliwie ich relacje się ociepliły, przynajmniej nie traktował jej jak powietrze, no i jego uśmiech coraz częściej wyglądał na szczery, ale wciąż czuła się tutaj jak nieporoszony gość, który przedłużył swoją wizytę. Nagle drgnęła. Usłyszała jak ktoś cicho schodził po schodach, prawdopodobnie Zayn pomyślał, że spała dlatego tak się skradał, a może chciał wyjść niezauważony? Dziewczyna niepewnie wstała z kanapy, przecież w końcu musieli przeprowadzić tą rozmowę, więc dlaczego nie teraz?
- Zayn – spojrzała na niego, kiedy pokonywał ostatnie stopnie.
- Umówiłem się z chłopakami, czas najwyższy powiedzieć im – chłopak niepewnie rozejrzał się jakby poszukiwał kogoś nieproszonego, a gdy upewnił się, że są tylko we dwoje, uśmiechnął się delikatnie – no wiesz, o nas.
- To dobrze, powinni wiedzieć. Posłuchaj, chyba najwyższy czas żebym się przeprowadziła. Myślę, że to – zaczęła, ale on nagle jej przerwał.
- Nie, zostań. Wiem, że byłem dupkiem. Powinienem cię wspierać, a obwiniałem cię za wszystko. Chcę być częścią twojego życia – delikatnie zarumienił się i podszedł bliżej niej. Pierwszy raz od ich wspólnej nocy w hotelu, stali tak blisko siebie. Malinowska widziała jego piękne, brązowe oczy, czuła jego miętowy oddech na swojej twarzy, niemal stykali się nosami – Częścią twojego życia i naszego dziecka – dodał jeszcze ciszej.
- Chcesz żebyśmy tworzyli rodzinę ? – zapytała, niedowierzając swoim zmysłom. Był tak blisko, że nie potrafiła w pełni skupić się na jego słowach. W głowie wciąż rozbrzmiewały jego słowa Chcę być częścią twoje życia. Co to miało znaczyć!?
- Chyba na tym polega posiadanie dziecka – zaśmiał się perliście – będziemy rodzicami, będziemy rodziną.
- Nie musimy wcale ze sobą mieszkać – odparła buntowniczo, przecież nie miała pewności, że Malikowi zaraz się nie znudzi. Nagle stał się miły, ale ile to potrawa? Już jutro może stać się obojętnym dupkiem, przez którego wciąż czuła się jak śmieć.
-Wiem, ale nie chcę być tatusiem na jeden weekend. Julia, wiem że to wszystko nie tak miało wyglądać – jeszcze bardziej przybliżył się do niej, tak że blondynka wtuliła się w ścianę, natomiast on ręką zagrodził jej możliwość ucieczki, a jego usta były niebezpiecznie blisko niej – daj mi jeszcze trochę czasu, postarajmy się oboje, nie oczekuję że mnie pokochasz, ale chociaż polub – uśmiechnął się jeszcze szerzej, tak że Malinowska niemal widziała wszystkie jego perliście białe zęby.
- Lubię cię – odparła nieśmiało.
-Jeżeli chcesz to chodź ze mną. Wcześniej czy później będziesz musiała ich poznać – zaproponował Zayn, jednocześnie odsuwając się od dziewczyny. Julia w końcu odetchnęła, w pewnym momencie naprawdę pomyślała, że mógł ją pocałować i nie była pewna czy by jej się to nie spodobało.
-Idź sam. Byłoby to dziwne, ale następnym razem na pewno nie pozwolę, żeby ominęło mnie spotkanie z gwiazdami One Direction – uśmiechnęła się.

                                    ***       
Zayn niepewnym krokiem pokonywał trasę do lokalnego pubu, mieszczącego się na rogu niedaleko domu Harry’ego. Z każdą sekundą czuł coraz większy stres ogarniający jego ciało, w gardle tworzyła się lepka gula uniemożliwiająca normalne przełykanie. W żołądku czuł nieprzyjemny ścisk, a nogi robiły się coraz cięższe. Przez chwilę nawet pomyślał o tym, żeby to wszystko odwołać, albo po prostu nie mówić chłopakom. W sumie to nawet nie była ich sprawa. To nie oni mieli zostać ojcem. Niechętnie Zayn przyzwyczajałam się do tej myśli. Miał być odpowiedzialny za czyjeś istnienie, za coś malutkiego i całkowicie bezbronnego – za swoje dziecko.
-Zayn, w końcu! – z daleka usłyszał wołanie Liama. Chłopak stał na dworze dopalając tlącego się papierosa. Malik niechętnie przyśpieszył kroku, zmuszając swoje mięśnie twarzy do wysiłku.
-Cześć, pozostali są w środku? – zapytał. Liam bez słowa przytaknął, a następnie przydepnął niedopałek butem. Oboje weszli do środka.
Lokal był małym pomieszczeniem ze słabo wyposażonym barem tuż naprzeciwko drzwi. Kilka stolików znajdujących się przy wejściu było zajęte przez podstarzałych facetów, którzy najwyraźniej uwolnili się spod czujnego oka swoich żon i wyskoczyli na piwo. Mężczyźni nawet nie zareagowali na młodych chłopaków, współczesne gwiazdy popu. Zayn uśmiechnął się po raz drugi dzisiejszego dnia. Lubił to miejsce. Był tutaj taki anonimowy. Razem z Liamem przeszli główną salę, przechodząc do małego pomieszczenia ze stołem bilardowym. To właśnie tam znajdowała się pozostała trójka. Harry, Louis i Niall rozmawiali o czymś błahym, śmiejąc się przy tym. Przez chwilę nawet nie zauważyli Malika, który spokojnie oparł się o stół, starając się przysłuchać rozmowie, ale wciąż nie dochodziły do niego słowa towarzyszy. Nie miał pojęcia jak im powiedzieć o tych wszystkich zmianach dotyczących jego życia. Jak miał powiedzieć że będzie tatą?! To nie była jakaś tam informacja. To było coś więcej,  coś co całkowicie przewróciło do góry nogami jego życie. Sam bał się tego co będzie dalej, już teraz nie potrafił poradzić sobie z powstałą sytuacją. Nagle ktoś go mocno szturchnął. Niechętnie rozejrzał się po zgromadzonych kolegach, uświadamiając sobie, że to Niall uderzył go dłonią w ramie. Pozostali wpatrywali się w niego z niezbyt szczęśliwymi minami. Czas najwyższy rozpocząć przedstawienie.
- Pokłóciłeś się z Perrie – wypalił Harry. To nawet nie było pytanie, raczej informacja, która w prosty sposób miała tłumaczyć zachowanie Malika.
- Niezupełnie – odparł powoli chłopak. Całkowicie zapomniał o tym, że reszta zespołu nic nie wie o jego rozstaniu z narzeczoną – rozstaliśmy się.
- Pewnie do siebie wrócicie – odparł pocieszająco Niall – zawsze do siebie wracacie.
- Nie tym razem. To jest – zamyślił się na chwilę, szukając odpowiedniego słowa – nieodwracalne.
- Co zrobiłeś? – zapytał Liam, przyglądając się Zaynowi podejrzanie.
Malik nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Dziecko? Czy tak miał to rozegrać? Może lepiej było zacząć od tego, że poznał Julię, a może od razu rzucić z grubej rury. Niepewnie jeszcze raz rozejrzał się po twarzach znajomych. Harry z niecierpliwości przygryzał dolną wargę jakby oczekiwał najgorszego, Louis od niechcenia mierzwił swoje włosy co rusz podnosząc je do góry, a następnie je przygładzał. Niall jak zwykle miał delikatny uśmieszek. Pewnie myślał, że Zayn przesadza z tym rozstaniem. No tak, bo w sumie co mógłby on zrobić takiego strasznego, że Perrie by mu tego nie wybaczyła? Zdradzał ją od dłuższego czasu i Edwards jakoś to akceptowała, dlaczego więc nie tym razem? Na sam koniec Zayn przeniósł wzrok na Liama. To właśnie jego reakcji najbardziej się obawiał. Z nich wszystkich to właśnie Payne był najbardziej odpowiedzialny, racjonalny i dorosły. To on mógł być tym, który go ochrzani z góry na dół.
-Stary,  wydusisz to w końcu z siebie? – warknął zniecierpliwiony Styles.
-Będę ojcem – odparł Malik, odwracając od nich wzrok – i jak się zapewne domyślacie, matką nie będzie Perrie.

Cisza. Nie tego się spodziewał, jednak nie miał odwagi spojrzeć na przyjaciół. Był zawstydzony i czuł jak bardzo byli zawiedzeni i zarazem przerażeni. Teraz nie tylko on się bał, ale pozostała czwórka odczuwała zapewne te same uczucia co on. Z jednej strony było to na swój sposób krzepiące, nie czuł się aż tak samotnie z tym wszystkim, ale z drugiej ta sprawa wciąż dotyczyła tylko jego i Julii. Tylko oni mieli odczuć tak naprawdę piętno tamtej nocy. Tylko oni mieli ponieść karę.
- Jak do tego doszło?  - jako pierwszy odezwał się Niall. Jego głos brzmiał tak jak jęk zdzielonego psa.
- Mam ci teraz tłumaczyć jak robi się dzieci? – warknął Malik, w końcu patrząc na nich. Wszyscy mieli ten sam przerażony, zszokowany wyraz twarzy. Każdy z nich wpatrywał się w Zayna, czekając aż krzyknie „żarcik!”, ale on wciąż tego nie mówił, a do nich coraz bardziej dochodziły jego słowa.
- Znamy ją czy to jakaś przypadkowa panienka, która wskoczyła ci do łóżka? – kolejne z niewygodnych pytań.
- Jesteś pewien, że dziecko jest twoje?
-Stary, nie masz pewności! Może to ktoś inny zmajstrował jej bachora, a teraz znalazła bogatego frajera, który będzie za wszystko płacił?
-Nie płać dopóki nie okaże się, że dziecko jest twoje!
-Najlepiej niech usunie.
-Pogięło cię?! Chcesz zabić niewinne dziecko?!
Chłopaki przekrzykiwali się, a Zayn przestał ich słuchać. Wszystkie dręczące go pytania, wątpliwości mogły rozwikłać się dopiero wtedy kiedy urodzi się dziecko chociaż w głębi duszy wierzył, że to on jest ojcem. Julia była taka delikatna, wrażliwa i nieśmiała. Nie była jedną z tych dziewczyn, które pakują się każdemu do łóżka, ale z drugiej strony gdyby taka nie była to nie byłoby tego wszystkiego. Po prostu nie chciał uwierzyć, że mogłaby być z kimś innym w tak intymnej sytuacji nie czując nic do tego kogoś. Jego przynajmniej kochała, tzn. wyobrażenie o nim, ale to jednak jakieś uczucie.
-Dobra, jesteśmy chyba już gotowi, żeby ją poznać – rzucił Liam, przyglądając się Malikowi – Gdzie ona jest?
- U mnie. Mieszka ze mną – odparł, zrezygnowany.
-Postanowione! – rzucił Niall, klaszcząc w dłonie – no to idziemy do Zayna !

5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że będę trzymała za ciebie kciuki.. sama wiem co znaczy brak chęci i weny do pisania... Nie mogę doczekać się ich spotkania....
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jak milo ze wrocilas! :-)
    Bardzo sie ciesze bo polubilam to opowiadanie od początku. Widze, ze Zayn zmienil swoja postawę i chce razem wychowywać dziecko. A reakcja chlopakow zaskakujaca. Mam nadzieje, ze sie do niej szybko przekonaja :)
    Czekam na kolejny, pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ładny rozdział czekam na kolejny : )
    http://partdirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Na prawde dobrze ci idzie ! Świetnie piszesz , mam nadzieje ze rozdziały będą pojawiały się coraz cześciej :D dodaje do zakładek i czekam na kolejny ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.
    Dobrze, że Zayn chce wychowywać to dziecko.
    Jestem ciekawa jaka będzie reakcja chłopaków gdy poznają matkę dziecka Zayna.
    Czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę :)
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam tutaj w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń