poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział piąty.

[Muzyka]



Dym tytoniu mieszał się z zapachem alkoholu tworząc nieprzyjemny odór w małym pokoiku, który był palarnią i jednocześnie sypialnią Vee i Jareda. Od niedawna ta para postanowiła zamieszkać razem, mając nadzieję na zdanie ostatniego testu jaki im pozostał w tematyce związków. Ruda nastolatka naprawdę wiele musiała wybaczyć swojemu wybrakowi serca, który dla niej przestał marzyć, a zaczął żyć tu, na ziemi.
-Cassie-nagle w drzwiach pojawił się Marcel – mam prośbę.
-Tak?
-Zgłosiłem się jako wolontariusz na koncert jakiegoś kompletnie nieznanego mi zespołu, ale akurat w tą sobotę nie mogę. Dostałem inną pracę, ale mimo wszystko wiesz… chciałbym, żeby ktoś za mnie poszedł na ten koncert – powiedział, a jego baryton przyjemnie rozbrzmiewał w uszach.
-W porządku, pójdę za ciebie tylko musisz mi powiedzieć co i jak. No i kurde niby kto tam gra?
-Serio nie pamiętam, jakieś gówno. Moja siostrzyczka ich uwielbia – na samą myśl na twarzy blondyna pojawił się grymas – to jakiś boysband. Ogólnie wiesz pomożesz usadowić ludzi na miejsca i tak dalej…
-Ogólnie przynieś, podaj, pozamiataj – wtrąciła się Vee.
W sumie nie miało to dla mnie znaczenia. Moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem dziennie imprezowali we dwoje, chrzcząc każde z pomieszczeń swoim orgazmem. Milla wyjeżdżała na parę dni w góry, a Lou był tego dnia w pracy, więc było bez znaczenia dla mnie czy spędzę sobotę wieczór w domu czy na jakimś kiepskim koncercie.
- W sumie jak byłam dzieciaczkiem to słuchałam Backstreet Boys – uśmiechnęłam się ironicznie. Vee zaśmiała się perliście, przekręcając z zaciekawieniem głowę. Już od paru dni przyglądała mi się z pełną uwagą jakby wyczuła, że coś się zmieniło.
Od tamtego wieczoru, który spędziłam z Louisem mój pogląd na wszystko zaczął się zmieniać. Niemal cały tydzień spędziłam z chłopakiem, wygłupiając się, grając na xboxie, a nawet wczoraj uczył mnie grać w piłkę nożną. Mimowolnie na samo wspomnienie tego dnia na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
Promienie słońca przyjemnie ogrzewały spocone ciała dwójki nastolatków. Boisko przy małej, publicznej szkole podstawowej idealnie nadawało się do ich wygłupów.
Chłopak ponownie podszedł do dziewczyny, z tym specyficznym, cwaniackim uśmieszkiem.
-Dobra Cass, po prostu musisz kopnąć piłkę tylko pamiętaj wewnętrzną stroną stopy! – mówiąc to jednocześnie wymachiwał swoją nogą jakby właśnie uderzał w futbolówkę. Stojąca tuż przy nim brunetka z niemrawym wyrazem twarzy starała się powtórzyć czynność chłopaka tyle że przy jej nodze znajdowała się piłka, którą musiała kopnąć do bramki.
-Okej, mam dosyć! – warknęła kiedy po raz setny piłka minęła bramkę – nie byłam nawet blisko. Zagrajmy w coś innego.
-Okej, w co? – zapytał chłopak. Jego wzrok skupiony był na dziewczynę, jakby oceniał każdy cal jej ciała, jakby chciał wkraść się do jej głowy i dowiedzieć się co myśli, czuje.
-W kosza, teraz ja cię rozgromię! – była taka pewna siebie, że Tommlinson musiał się zgodzić, jej słowa brzmiały jak wyzwanie, a on kochał wyzwania.
Kilka rzutów do kosza, krótka rozgrzewka. Zaczęli pojedynek, dziewczyna paręnaście razy poprowadziła piękne, szybkie akcje kończące się celnymi rzutami do kosza, jednak jej towarzysz wcale nie był gorszy. Grali na równi sobie.
‘Cholera przegrywam’  - rozbrzmiała w jej głowie myśl. Chłopak jednak z dumą kroczył powoli po boisku, kozłując piłką. Cassie bez zastanowienia podbiegła do niego od tyłu, wtulając się w jego plecy.
-Hej, to nie fair! To faul. – powiedział chłopak, jednak wcale nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Nie przerywając uścisku odwrócił się do towarzyszki. Ich spojrzenia spotkały się po raz kolejny tego dnia. Jednak tym razem zwrócił uwagę na piękno jej zielonych oczu, które cudownie mieniły się w świetle letniego słońca. Parę piegów wokół nosa dodawało jej dziecięcego uroku, a usta, pełne, malinowe usta niemo prosiły o to by je dotknąć. Lou nie zwlekał z tym. Pochylił i wpił się w nie, delikatne i takie miękkie.
-Ziemia do Cass. Tu ziemia! Cassie, słyszysz mnie – Vee energicznie wymachiwała dłonią tuż przy mojej twarzy.
-Tak, tak sorry.

Pisk. Wrzask. Krzyk.
Tłumy fanek zapełniły każdą wolną przestrzeń Areny O2. Ochroniarze już przed koncertem mieli masę pracy, ponieważ co niektóre dziewczęta starały się wtargnąć za kulisy prosto do garderoby artystów. Z niechęcią przyglądałam się poczynaniom tych obłąkanych dziewczyn. Rozumiem gdyby na tej scenie pojawił się Axl ( no plus minus musiałby cofnąć się o jakieś dwadzieścia lat wstecz, nieważne), ale nie jakieś niezidentyfikowane muzycznie no… pedały. Tak przynajmniej określał ich Marcel, którego młodsza siostra szalała właśnie za tym zespołem. One Direction, nawet chciałam sprawdzić co to w ogóle jest, ale jakoś nie było okazji.
-Za dwie minuty powinni wyjść – podeszła do mnie Eve, przekazując rozkazy – masz środkowe rzędy, pilnuj by się nic nie stało.
Eve była uroczą drobną dziewczyną z lekką nadwagą, na ogół  spokojna i totalnie wyluzowana, jednak kiedy przychodziło co do czego to zamieniała się w kapitana wojska brytyjskiego. Rozkazywała, ustawiała i przeprowadzała musztrę. Dla niej było bez znaczenia jak zagra zespół, dla niej liczyło się to by nikomu nic się nie stało i między innymi byłam jedną z osób, które miały pilnować porządku. Dlatego, nie chcąc przeciwstawiać się Eve, od razu odmaszerowałam na swoje miejsce, wyznaczony punkt  z którego będę widzieć publiczność jak i zespół.
Pogasły wszystkie światła, a dziewczęta w końcu się przymknęły. Nagle rozbrzmiały dźwięki muzyki, światła skierowały się na scenę. Zaczynał się koncert.



Witam, przepraszam za to, wiem, że słabo wyszło, ale poprawki były jeszcze gorsze... 
Jutro Sylwester, macie jakieś plany? Ja idę na domówkę. ;)

Szampana piccolo,
Brokatu na czoło,
Uśmiechu na twarzy,
Szampańskiej zabawy,
Życzeń serdecznych,
Wspomnień najlepszych
oraz braku kaca
kiedy w nowym roku pamięć wraca

Niech na co dzień, nie od święta,
gęba będzie uśmiechnięta.
Niech też zdrowie tęgie będzie
i kasiory niech przybędzie.
Niechaj łaski płyną z nieba,
tyle ile będzie trzeba.
Do Siego Roku …! 

Do napisania..

2 komentarze:

  1. Och w końcu się doczekałam! Szkoda, że czytanie twoich rozdziałów tak mnie wciąga bo za szybko idzie mi ich czytanie :)
    Za życzenia oczywiście dziękuję ;*
    Nie wiem czy już czytałaś mój nowy rozdział więc :http://one-direction-one-step-one-life.blogspot.com/
    Buziaaaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział.. nie mam słów <3 Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń