Dym
tytoniu mieszał się z zapachem alkoholu tworząc nieprzyjemny odór w małym
pokoiku, który był palarnią i jednocześnie sypialnią Vee i Jareda. Od niedawna
ta para postanowiła zamieszkać razem, mając nadzieję na zdanie ostatniego testu
jaki im pozostał w tematyce związków. Ruda nastolatka naprawdę wiele musiała
wybaczyć swojemu wybrakowi serca, który dla niej przestał marzyć, a zaczął żyć
tu, na ziemi.
-Cassie-nagle
w drzwiach pojawił się Marcel – mam prośbę.
-Tak?
-Zgłosiłem
się jako wolontariusz na koncert jakiegoś kompletnie nieznanego mi zespołu, ale
akurat w tą sobotę nie mogę. Dostałem inną pracę, ale mimo wszystko wiesz…
chciałbym, żeby ktoś za mnie poszedł na ten koncert – powiedział, a jego
baryton przyjemnie rozbrzmiewał w uszach.
-W
porządku, pójdę za ciebie tylko musisz mi powiedzieć co i jak. No i kurde niby
kto tam gra?
-Serio
nie pamiętam, jakieś gówno. Moja siostrzyczka ich uwielbia – na samą myśl na
twarzy blondyna pojawił się grymas – to jakiś boysband. Ogólnie wiesz pomożesz
usadowić ludzi na miejsca i tak dalej…
-Ogólnie
przynieś, podaj, pozamiataj – wtrąciła się Vee.
W sumie
nie miało to dla mnie znaczenia. Moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem dziennie
imprezowali we dwoje, chrzcząc każde z pomieszczeń swoim orgazmem. Milla
wyjeżdżała na parę dni w góry, a Lou był tego dnia w pracy, więc było bez
znaczenia dla mnie czy spędzę sobotę wieczór w domu czy na jakimś kiepskim
koncercie.
- W
sumie jak byłam dzieciaczkiem to słuchałam Backstreet Boys – uśmiechnęłam się ironicznie.
Vee zaśmiała się perliście, przekręcając z zaciekawieniem głowę. Już od paru
dni przyglądała mi się z pełną uwagą jakby wyczuła, że coś się zmieniło.
Od
tamtego wieczoru, który spędziłam z Louisem mój pogląd na wszystko zaczął się
zmieniać. Niemal cały tydzień spędziłam z chłopakiem, wygłupiając się, grając
na xboxie, a nawet wczoraj uczył mnie grać w piłkę nożną. Mimowolnie na samo
wspomnienie tego dnia na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
Promienie słońca przyjemnie
ogrzewały spocone ciała dwójki nastolatków. Boisko przy małej, publicznej
szkole podstawowej idealnie nadawało się do ich wygłupów.
Chłopak ponownie podszedł do
dziewczyny, z tym specyficznym, cwaniackim uśmieszkiem.
-Dobra Cass, po prostu musisz
kopnąć piłkę tylko pamiętaj wewnętrzną stroną stopy! – mówiąc to jednocześnie
wymachiwał swoją nogą jakby właśnie uderzał w futbolówkę. Stojąca tuż przy nim
brunetka z niemrawym wyrazem twarzy starała się powtórzyć czynność chłopaka
tyle że przy jej nodze znajdowała się piłka, którą musiała kopnąć do bramki.
-Okej, mam dosyć! – warknęła
kiedy po raz setny piłka minęła bramkę – nie byłam nawet blisko. Zagrajmy w coś
innego.
-Okej, w co? – zapytał chłopak.
Jego wzrok skupiony był na dziewczynę, jakby oceniał każdy cal jej ciała, jakby
chciał wkraść się do jej głowy i dowiedzieć się co myśli, czuje.
-W kosza, teraz ja cię rozgromię!
– była taka pewna siebie, że Tommlinson musiał się zgodzić, jej słowa brzmiały
jak wyzwanie, a on kochał wyzwania.
Kilka rzutów do kosza, krótka
rozgrzewka. Zaczęli pojedynek, dziewczyna paręnaście razy poprowadziła piękne,
szybkie akcje kończące się celnymi rzutami do kosza, jednak jej towarzysz wcale
nie był gorszy. Grali na równi sobie.
‘Cholera przegrywam’ - rozbrzmiała w jej głowie myśl. Chłopak jednak
z dumą kroczył powoli po boisku, kozłując piłką. Cassie bez zastanowienia
podbiegła do niego od tyłu, wtulając się w jego plecy.
-Hej, to nie fair! To faul. –
powiedział chłopak, jednak wcale nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Nie
przerywając uścisku odwrócił się do towarzyszki. Ich spojrzenia spotkały się po
raz kolejny tego dnia. Jednak tym razem zwrócił uwagę na piękno jej zielonych
oczu, które cudownie mieniły się w świetle letniego słońca. Parę piegów wokół
nosa dodawało jej dziecięcego uroku, a usta, pełne, malinowe usta niemo prosiły
o to by je dotknąć. Lou nie zwlekał z tym. Pochylił i wpił się w nie,
delikatne i takie miękkie.
-Ziemia
do Cass. Tu ziemia! Cassie, słyszysz mnie – Vee energicznie wymachiwała dłonią
tuż przy mojej twarzy.
-Tak,
tak sorry.
Pisk.
Wrzask. Krzyk.
Tłumy
fanek zapełniły każdą wolną przestrzeń Areny O2. Ochroniarze już przed
koncertem mieli masę pracy, ponieważ co niektóre dziewczęta starały się
wtargnąć za kulisy prosto do garderoby artystów. Z niechęcią przyglądałam się
poczynaniom tych obłąkanych dziewczyn. Rozumiem gdyby na tej scenie pojawił się
Axl ( no plus minus musiałby cofnąć się o jakieś dwadzieścia lat wstecz,
nieważne), ale nie jakieś niezidentyfikowane muzycznie no… pedały. Tak
przynajmniej określał ich Marcel, którego młodsza siostra szalała właśnie za
tym zespołem. One Direction, nawet chciałam sprawdzić co to w ogóle jest, ale
jakoś nie było okazji.
-Za dwie
minuty powinni wyjść – podeszła do mnie Eve, przekazując rozkazy – masz
środkowe rzędy, pilnuj by się nic nie stało.
Eve była
uroczą drobną dziewczyną z lekką nadwagą, na ogół spokojna i totalnie wyluzowana, jednak kiedy
przychodziło co do czego to zamieniała się w kapitana wojska brytyjskiego.
Rozkazywała, ustawiała i przeprowadzała musztrę. Dla niej było bez znaczenia
jak zagra zespół, dla niej liczyło się to by nikomu nic się nie stało i między
innymi byłam jedną z osób, które miały pilnować porządku. Dlatego, nie chcąc
przeciwstawiać się Eve, od razu odmaszerowałam na swoje miejsce, wyznaczony
punkt z którego będę widzieć publiczność
jak i zespół.
Pogasły
wszystkie światła, a dziewczęta w końcu się przymknęły. Nagle rozbrzmiały
dźwięki muzyki, światła skierowały się na scenę. Zaczynał się koncert.
Witam, przepraszam za to, wiem, że słabo wyszło, ale poprawki były jeszcze gorsze...
Witam, przepraszam za to, wiem, że słabo wyszło, ale poprawki były jeszcze gorsze...
Jutro Sylwester, macie jakieś plany? Ja idę na domówkę. ;)
Szampana piccolo,
Brokatu na czoło,
Uśmiechu na twarzy,
Szampańskiej zabawy,
Życzeń serdecznych,
Wspomnień najlepszych
oraz braku kaca
kiedy w nowym roku pamięć wraca
Niech na co dzień, nie od święta,
gęba będzie uśmiechnięta.
Niech też zdrowie tęgie będzie
i kasiory niech przybędzie.
Niechaj łaski płyną z nieba,
tyle ile będzie trzeba.
Do Siego Roku …!
Szampana piccolo,
Brokatu na czoło,
Uśmiechu na twarzy,
Szampańskiej zabawy,
Życzeń serdecznych,
Wspomnień najlepszych
oraz braku kaca
kiedy w nowym roku pamięć wraca
Niech na co dzień, nie od święta,
gęba będzie uśmiechnięta.
Niech też zdrowie tęgie będzie
i kasiory niech przybędzie.
Niechaj łaski płyną z nieba,
tyle ile będzie trzeba.
Do Siego Roku …!
Do napisania..
Och w końcu się doczekałam! Szkoda, że czytanie twoich rozdziałów tak mnie wciąga bo za szybko idzie mi ich czytanie :)
OdpowiedzUsuńZa życzenia oczywiście dziękuję ;*
Nie wiem czy już czytałaś mój nowy rozdział więc :http://one-direction-one-step-one-life.blogspot.com/
Buziaaaki ;*
Rozdział.. nie mam słów <3 Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń