Aha! Chciałabym poprosić o uzupełnienie ankiety tej obok, po prawej stronie! ;3
Inspiracja
Gorycz,
rozpacz, łzy spływające po policzkach jak londyński deszcz za oknem. Wszystko
było nie tak jak powinno. Pustka rozrywająca serce, klejąca gula,
uniemożliwiające przełykanie. Nie tak powinna czuć się zakochana dziewczyna.
Nie tak to powinno wyglądać.
Po raz kolejny drżącymi palcami chwyciłam telefon wystukując numer Louisa. Nie do końca wiedziałam co miałabym mu powiedzieć, ale głównym priorytetem było to, aby odebrał. Jednak po raz enty usłyszałam tylko, że numer jest niedostępny. Cholera. Czy chodzi o to, że jest na jakimś ważnym wywiadzie, może ma próbę zespołu, albo aktualnie jest z …nią. Cicho załkałam, starając się powstrzymać kolejne łzy. Nie mogłam siedzieć tak bezczynnie, chciałam coś zrobić, ale gdzieś we mnie brakowało sił.
Po raz kolejny drżącymi palcami chwyciłam telefon wystukując numer Louisa. Nie do końca wiedziałam co miałabym mu powiedzieć, ale głównym priorytetem było to, aby odebrał. Jednak po raz enty usłyszałam tylko, że numer jest niedostępny. Cholera. Czy chodzi o to, że jest na jakimś ważnym wywiadzie, może ma próbę zespołu, albo aktualnie jest z …nią. Cicho załkałam, starając się powstrzymać kolejne łzy. Nie mogłam siedzieć tak bezczynnie, chciałam coś zrobić, ale gdzieś we mnie brakowało sił.
Podeszłam
do okna, przyglądając się deszczowej
pogodzie. Ludzie szybko przemierzali w wybranym kierunku, większość biegła
jakby bali się, że rozpuszczą się z powodu wody. Przez chwilę na mojej twarzy zagościł uśmiech, do czasu aż
sobie nie uświadomiłam, że śmieję się z osób, które są takie same jak ja.
Przecież właśnie w tym momencie siedzę w ciepłym pokoju, rozkoszując się
zapachem letniego deszczu, nie musząc go doświadczać na własnej skórze. Nie
jestem mokra, nie jest mi zimno, więc nie rozumiem dlaczego ktoś może nie lubić
właśnie teraz deszczu, ale gdybym była na drodze, gdyby ciężkie krople
uderzałby w moje ciało prawdopodobnie bym uciekła. Schowałabym się. Czyż nie
łatwiej doradzać, oceniać, krytykować sytuacji z którymi nigdy bezpośrednio nie
mieliśmy do czynienia? No właśnie – jak łatwo się radziło komuś by zostawił
swoją drugą połówkę, by coś olał lub po prostu zapomniał, a gdy stajemy niemal
podobnej sytuacji punkt patrzenia się zmienia, a my nie wiemy co robić.
Jestem
pieprzoną hipokrytką. Czy przypadkiem to nie ja mówiłam, że gdyby facet mnie
zdradzał to kopnęłabym go – zapominając o nim. Teraz stoję, zupełnie sama,
zapłakana na środku pokoju, marząc by przyszedł, przytulił i pocałował. Chcę,
żeby powiedział, że to jakaś horrendalna pomyłka. Czy nie powinnam właśnie
teraz posłuchać swoich własnych rad? Czy nie powinnam odejść, nie pozwalając mu
się tłumaczyć? Tu nie było nawet czego tłumaczyć – nie powiedział mi o niej,
nie miał nawet takiego zamiaru. Byłam tylko marionetką w jego rękach. Okłamywał
mnie od początku – wszystko co staraliśmy się budować runęło jak domek z kart.
3 miesiące później
Jesienne
słońce starało przebić się za ciemnogranatowych chmur, jednak było to na tyle
nieskuteczne, że cmentarz mimo późnych godzin popołudniowych był na tyle okryty
ciemnością, że czuliśmy się jakbyśmy stali tutaj w nocy. Staliśmy. Tak
śmiesznie to brzmi, ale powoli przyzwyczajałam się do mówienia o sobie w
pierwszej osobie liczby mnogiej. MY.
- Mamo,
odkąd ciebie nie ma tutaj wszystko się sypię – szepnęłam, niepewnie dotykając
zimnego marmuru. Świeży pomnik zdobiący grób mojej matki. Cholera. Nie wiem
nawet jak to się stało. Najpierw opuścił mnie Louis a po niespełna paru
godzinach moja matka.
Mocno trzymała słuchawkę telefonu
aż kłykcie w prawej dłoni zbielały, a w jej oczach gromadziły się łzy. Niepewnie
kręciła głową, słowa przekazywane nie docierały do niej. Wszystko stawało się
takie mętne. Niepewne.
-Wypadek? Jaki wypadek? – zapytała, a w jej oczach pojawił się ogromny strach. – Nic z tego nie rozumiem, jak to moja mama…
-Wypadek? Jaki wypadek? – zapytała, a w jej oczach pojawił się ogromny strach. – Nic z tego nie rozumiem, jak to moja mama…
Cisza. Zero słów. Tylko ciągle
nieprzerwany szloch rozchodzący się po
mieszkaniu. Odłożyła słuchawkę, zakrywając sobie usta. Starała się zagłuszyć
okropny jęk wydobywający się z jej piersi. Musiała jechać do szpitala. Musiała
zidentyfikować zwłoki – zwłoki jej matki.
Siedziałam,
przyglądając się świeżo wyrytym napisom na nagrobku. Bolał, ale z każdym dniem mniej.
Przyzwyczajałam się do samotności, chociaż nie do końca byłam sama. Wraz z
wspomnieniami Lou dał mi coś jeszcze, coś co sprawiło, że już nigdy nie będę
sama…
-
Cassie, chodź do domu – Marcel położył swoją dłoń na mym barku, uświadamiając
mi że jest później niż myślałam. Wstałam, ostatni raz spoglądając na nagrobek.
Marcel
objął mnie delikatnie w pasie przy okazji całując mnie w policzek. Ach! No tak,
zapomniałam poinformować Was o jeszcze jednej zmianie w moim życiu. Otóż
okazało się że Kwiatkowski faktycznie od kilku lat cicho we mnie się podkochiwał,
a gdy dowiedział się o Lou i świństwie jakie mi zrobił – Marcel poczuł, że musi
mi pomóc, a ja chciałam się odwdzięczyć.
Czy
kocham Marcela? Nie, jeszcze nie. Mam nadzieję, że to przyjdzie z czasem. Mam
nadzieję, że po prostu będzie dojrzalsze. W obecnej sytuacji musi być.
Rozdział świetny, ale nie rób tak dużych odstępów jak ostatnio.
OdpowiedzUsuńOczywiście czasowych:)
UsuńŚwietny ;) Zastanawia mnie co działo się z Lou przez ten czas (mimo, że wkurzył mnie swoim zachowaniem) No i oczywiście czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Świetny ;* Jestem taka szczesliwa ze tu przybyłam i ... Lou to taka swinia . Mam pytanie kto gra głowną bohaterke?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania <3 Rozdział świetny, zresztą jak zawsze! Ciekawa jestem, co działo się z Louisa, zachował się jak ostatnia świnia! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i mam nadzieję, że pojawi on się już niedługo! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuń