sobota, 13 września 2014

Rozdział trzeci



Delikatne, letnie promienie słońca pieściły jej zarumienione policzki. Jasne, spięte włosy łaskotały ją przy każdym najmniejszym ruchem głowy, co było nieuniknione przy jej zajęciu. Stała przy kanapie, pakując wszystkie swoje rzeczy do podróżnej torby leżącej tuż przed nią.  Nie było tego dużo, parę koszulek, dwie pary jeansów no i bielizna. Przybory toaletowe przy wyjeździe do Anglii ograniczyła do minimum, więc teraz spakowała tylko szczoteczkę do zębów, pastę oraz szampon. Dziewczyna niepewnie rozejrzała się po mieszkaniu. Z kuchni zabrała swój ulubiony kubek z namalowanym żółtym, wielkanocnym kurczaczkiem, z salonu pozbierała wszystkie ciuchy oraz jedną wypożyczoną z biblioteki książkę, a z łazienki wszystkie przybory. Tak, była pewna - wszystko spakowała. Spojrzała na swoją torbę w której było jeszcze sporo miejsca.
-Gotowa! – krzyknęła w przestrzeń, a wtedy w drzwiach stanął Zayn.
-Boże, naprawdę chciałaś tutaj wychowywać dziecko? Okropność – stwierdził, jeszcze raz rozejrzał się po całym mieszkaniu, jakby miał nadzieję, że przegapił jakieś dodatkowe pomieszczenie. Następnie jego wzrok padł na torbę podróżną.  – Julio, czy to wszystko? – zapytał, unosząc ze zdziwienia jedną brew.
-Tak, możemy iść. Klucze zdałam już właścicielowi.

Ostatni raz była w tym mieszkaniu. To miejsca miało symbolizować jej nowe życie. To tutaj miała stać się odpowiedzialna i samowystarczalna. Niestety, jednak mały ‘wypadek’ spowodował, że znowu stała się zależna od kogoś. Kiedyś byli to rodzice - kochający, zatroskani. Teraz wszystko się zmieniało. Uzależniła się od osoby, która jasno i wyraźnie pokazywała swoją niechęć względem  niej. W sumie nie dziwiła się Malikowi. Zniszczyła mu życie, nie te publiczne, ale prywatne. Perrie nie wytrzymała tego, że Zayn tuż po zaręczynach zmajstrował sobie bachora z jakoś biedaczką ze wschodniego kraju – tak mniej więcej to ujęła.

Julia też nie miała lekko. Praca jako kelnerka w przydrożnym barze była w porządku dla zgrabnej dwudziestolatki, która mogła bez zmartwień dźwigać kufle, talerze i dzbanki, przenosić beczki z piwem, ale nastolatka w ciąży już nie nadawała się do tego trybu pracy. Kiedy Julia poszła wytłumaczyć swojemu pracodawcy swoją sytuacje ten bez zbędnych słów podał jej wymówienie tłumacząc, że nie może sobie pozwolić na barmankę z wagą małego wieloryba. Tak posypały się marzenia dotyczące niezależności. Wszystko się zmieniło. Nie było jej stać na wynajmowanie nawet tej obskurnej kawalerki, a co tu mówić o pieluchach, smoczkach i innych duperelach potrzebnych dziecku. To wszystko prowadziło do tego, że chciała zadzwonić do matki. Była blisko, wykręcała już numer drżącymi rękoma kiedy zadzwonił Zayn. Jak co tydzień chciał dowiedzieć się jak się czuje czy niczego jej nie potrzeba. Kiedy wytłumaczyła mu co się tak naprawdę stało, że musi wrócić do rodziców, zaproponował jej mieszkanie u siebie. Prawda, było to wygodne. Nie musiała mówić rodzicom tych przykrych rzeczy, naprawdę się cieszyła aż do teraz.

Zayn bez słów wsadził jej torbę do bagażnika, a następnie usadowił się na miejscu kierowcy. Julia przez chwilę wahała się czy po prostu nie uciec, ale jedyna droga ucieczki jaką znała to był ten samochód, więc chcąc nie chcąc usadowiła się z przodu i zapięła pas.
Ruszyli w ciszy, każdy zajęty swoimi myślami.
-Posłuchaj – po dziesięciu minutach drogi, kiedy była pewna, że już się nie odezwie, przemówił tak jakby mówił do służącego, zimny, okropny ton głosu wydobywający się z jego gardła. Musiała spojrzeć na niego, upewniając się czy to na pewno on, ale nie myliła się. Patrzył w jezdnie, ale jego usta z niechęcia poruszały się – to trudna sytuacja dla nas obojga. Nie chcieliśmy tego, ale wydarzyło się, trudno – zamilkł, jakby zastanawiał się jakich słów powinien użyć, jednak Julia zwróciła uwagę na to jak myślał o ich dziecku. Zabolało. – Nie wchodźmy sobie w paradę, okej?
-Okej – odparła.
Znowu dał jej powód by poczuła się jak śmieć. Była nikim. Nie chciał jej, a teraz traktował ją jak gówno, które przykleiło się do powierzchni jego butów. Tak się właśnie czuła. Tym właśnie była.

- Dobra, to będzie twój pokój – wskazał najbardziej oddalone drzwi z korytarza na piętrze – jest tam też osobna łazienka – dodał, jakby chciał zaznaczyć, żeby nie pałętała się pod jego nogami.
Otworzył drzwi ukazując jasny, beżowy pokoik z dużym,
dębowym łóżkiem i komodą stojącą po przeciwnej stronie. Niewiele tutaj się znajdowało. Zwykły pokój gościnny, w którym zapewne nocowali jego znajomi po długich, pewnych doznań imprezach.
-Mam nadzieję, że ci się podoba – dodał, po chwili nawet na nią nie patrząc – rozgość się.
Położył jej torbę na łóżku i wyszedł. Usiadła. Nie wiedziała dlaczego, ale dreszcz przeszedł po jej plecach, w kącikach niebieskich oczu zajaśniały łzy. W gardle pojawiła się okropna, lepiąca gula, której nie potrafiła przełknąć. Cicho załkała. Jej dłonie bezwiednie zakryły twarz, a ona po prostu płakała. Właśnie została zamknięta w czterech, pustych ścianach.
***
Julia kolejny raz uchyliła powoli drzwi tak aby wydały jak najmniej dźwięków. Nie chciała zwrócić jego uwagi. Wychyliła powoli głowę, wsłuchując się w ciszę. Na szczęście Zayn znowu wyszedł. Cicho odetchnęła. Otworzyła drzwi i przeszła na korytarz. Minęła kilka zamkniętych, hebanowych drzwi, nie odważywszy się ich otworzyć. Jedyne co zwiedziła, podczas nieobecności Zayna, w tym domu to kuchnia i salon, w którym znajdował się ogromny telewizor. Z delikatnym uśmieszkiem zbiegła ze schodów i skierowała się do pomieszczenia z lodówką. Była taka głodna. Czuła jak jej żołądek przyssał się do kręgosłupa mając zamiar go spałaszować. Nie mogła na to pozwolić!
Wparowała do jasnego, dużego pomieszczenia. Kremowo-czekoladowe szafki zachęcały ją do otwarcia, jednak teraz liczyła się tylko dla niej ogromna lodówka pełna różnych pyszności. Wyciągnęła ser, parę pomidorów i ogórek, aby zrobić sobie kilka kanapek. Zaczęła wyciągać chleb, kiedy usłyszała cichy klik w zamku – właśnie ktoś po drugiej stronie przekręcał kluczyk. Drzwi się otworzyły, a po chwili wyłonił się za nich Zayn. Julia zamarła. Nie lubiła tych chwil. Nigdy nic nie mówił tylko patrzył na nią z wyrzutem i obrzydzeniem. Była nieproszonym gościem, który wyżerał mu zapasy z lodówki. Tym razem było dokładnie tak samo. Spojrzał na nią z wyrzutem, a po chwili na jego twarzy pojawił się grymas jakby starał się uśmiechnąć. Dziewczyna z niedowierzaniem przyglądała mu się, jakby czekała na atak groźnego zwierzęcia.
-Cześć – rzucił i odszedł w kierunku swojego pokoju.
No cóż mamy postęp – przemknęło przez głowę Julii – przynajmniej nie udaje, że mnie nie widzi.

3 komentarze:

  1. Wow dopiero co znalazłam tego bloga jest naprawdę świetny niemoge doczekać się rozwiniecia akcji czekam na next ;)
    Zośka

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały czekam na next mam nadzieje że szybko dodasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz ale przez szkołę nie mam na nic czasu!
    Rozdział świetny chociaż Zayn mnie irytuje....
    Biorę się za kolejny!

    OdpowiedzUsuń